Ale cenzura !dzisiaj, 7 godz temu
Przecież wczoraj było tu około 20 postów i ciekawa dyskusja, a rano wszystko wykasowane. Cenzura gorzej jak za komuny, a podobno w konstytucji jest zapewniona wolność słowa. Wstyd dkl doba !
rakdzisiaj, 12 godz temu
Góry Literatury, doliny rozumu
Zamek, mikrofony, scena – i oto mamy Festiwal Góry Literatury. Elity zjechały. Wystrojone, wyszczotkowane, wygładzone, wygadane. Dyskutowano – jakże by inaczej – o wolności słowa, mowie nienawiści, dezinformacji i mediach społecznościowych. Wszystko, co trzeba, żeby zwykły człowiek poczuł, że już nic nie rozumie, ale że warto było przyjść i posłuchać.
Na scenie prawdziwy salon – Jolanta Kwaśniewska, pierwsza dama savoir-vivre’u. Anne Applebaum – specjalistka od wszystkiego, od Putina po polską duszę. Adam Michnik, żywa legenda, której nikt już nie przerywa, bo może mówić co chce, choć nie zawsze wiadomo po co. Ewa Woydyłło i Bogdan de Barbaro – terapeutka i terapeuta, bo wiadomo, społeczeństwo chore, a festiwal jak sanatorium dla ducha. No i Wojciech Mann, który z wiekiem przypomina coraz bardziej pomnik samego siebie – ciężki, okrągły, nie do ruszenia.
Festiwal był tak poruszający, że wielu poruszyło się z nudów. Bo to wszystko było takie... eleganckie. Kulturalne. Poprawne. Aż szkoda, że nie zaproszono Babci Kasi. Ta przynajmniej wie, kiedy i jak rzucić mięsem, żeby coś ruszyło w powietrzu – nawet jeśli tylko ozorem. Byłaby jak sól tej mdłej potrawy. A może nawet jak papryczka chili wrzucona do barszczyku elity – niby nie pasuje, ale ożywia.
Tymczasem reszta towarzystwa – bardzo straszne sztuki. Bardzo straszne, bo bardzo pewne siebie. Bo oni wiedzą. A my mamy słuchać. Mówią o wolności słowa, ale najpierw każą oddać mikrofon. Mówią o nienawiści, ale jak ktoś z publiczności spyta niewygodnie, to już „agresor”. Mówią o dezinformacji, ale tylko tej, która im nie pasuje. Mówią, mówią, mówią… a człowiek wychodzi z głową cięższą niż Mann i nadal nie wie, czy to była rozmowa czy kazanie.
Ale cóż – festiwal był. Zdjęcia są. Cytaty poszły. Można odhaczyć: kultura zaliczona.
A że my, zwykli, znowu wyszliśmy z niczym? To też tradycja.
DKLdzisiaj, 8 godz temu
No!!! tutaj popisałeś się gratuluje !!!!
Komentarze (3)
Zamek, mikrofony, scena – i oto mamy Festiwal Góry Literatury. Elity zjechały. Wystrojone, wyszczotkowane, wygładzone, wygadane. Dyskutowano – jakże by inaczej – o wolności słowa, mowie nienawiści, dezinformacji i mediach społecznościowych. Wszystko, co trzeba, żeby zwykły człowiek poczuł, że już nic nie rozumie, ale że warto było przyjść i posłuchać.
Na scenie prawdziwy salon – Jolanta Kwaśniewska, pierwsza dama savoir-vivre’u. Anne Applebaum – specjalistka od wszystkiego, od Putina po polską duszę. Adam Michnik, żywa legenda, której nikt już nie przerywa, bo może mówić co chce, choć nie zawsze wiadomo po co. Ewa Woydyłło i Bogdan de Barbaro – terapeutka i terapeuta, bo wiadomo, społeczeństwo chore, a festiwal jak sanatorium dla ducha. No i Wojciech Mann, który z wiekiem przypomina coraz bardziej pomnik samego siebie – ciężki, okrągły, nie do ruszenia.
Festiwal był tak poruszający, że wielu poruszyło się z nudów. Bo to wszystko było takie... eleganckie. Kulturalne. Poprawne. Aż szkoda, że nie zaproszono Babci Kasi. Ta przynajmniej wie, kiedy i jak rzucić mięsem, żeby coś ruszyło w powietrzu – nawet jeśli tylko ozorem. Byłaby jak sól tej mdłej potrawy. A może nawet jak papryczka chili wrzucona do barszczyku elity – niby nie pasuje, ale ożywia.
Tymczasem reszta towarzystwa – bardzo straszne sztuki. Bardzo straszne, bo bardzo pewne siebie. Bo oni wiedzą. A my mamy słuchać. Mówią o wolności słowa, ale najpierw każą oddać mikrofon. Mówią o nienawiści, ale jak ktoś z publiczności spyta niewygodnie, to już „agresor”. Mówią o dezinformacji, ale tylko tej, która im nie pasuje. Mówią, mówią, mówią… a człowiek wychodzi z głową cięższą niż Mann i nadal nie wie, czy to była rozmowa czy kazanie.
Ale cóż – festiwal był. Zdjęcia są. Cytaty poszły. Można odhaczyć: kultura zaliczona.
A że my, zwykli, znowu wyszliśmy z niczym? To też tradycja.