Czy można się zakochać w ziemi kłodzkiej? Pani Ewa i pan Wojciech tu się pokochali. Nowy „Rocznik Ziemi Kłodzkiej”

piątek, 30.5.2025 18:50 2998 0

Adam Łącki, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Kłodzkiej, nie mógł wybrać lepszego miejsca na promocję 30. tomu „Rocznika Ziemi Kłodzkiej”. Wspaniała aula Czecha Arnošta z Pardubic w I Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Chrobrego w Kłodzku, może zachwycać nie tylko nas. To perła w koronie ziemi kłodzkiej. I wreszcie zrozumieliśmy... Prezes Łącki ma chytry plan!

Czym jest rocznik? To wyjątkowe czasopismo, w którym publikowane są corocznie artykuły na temat naszej historii. Naszej, czyli wszystkich mieszkańców, wszystkich narodów, którzy wyróżnili się na ziemi kłodzkiej nie wczoraj, nie przedwczoraj, ale w ciągu wieków. Tym razem od poprzedniego tomu „Rocznika Ziemi Kłodzkiej” minęły jednak aż cztery lata. Czy warto było czekać?

Warto! Choćby po to, by się pokłócić z Adamem Łąckim. Już we wstępie napisał on, że po II wojnie światowej była to ziemia „opuszczona” przez Niemców [o Czechach nawet nie wspomniał]. – Moi rodzice nie wyjechali, bo tak ukochali sobie ziemię kłodzką – mocno powiedziała 30 maja w  Auli Arnošta Ewa Ciężkowska, jedna z autorek rocznika. U jej boku stanął mąż, prof. Wojciech Ciężkowski.

Zresztą... Mamy to szczęście, że minęły czasy [bezpowrotnie?], gdy mieszkańcom ziemi kłodzkiej zaglądamy w papiery, by sprawdzać, jakiej byli czy są narodowości. Wszyscy, którzy żyli w tej krainie [bądź żyją] i przyczynili się do jej chwały, są godni naszego szacunku. To przecież nasi „ziomale”! Słyszeliście choćby o Adamie Mikszu (1906-1971), „harnasiu z Beskidu”?

Tę postać przybliża nam w roczniku kustosz Irena Klimaszewska. A znacie Hieronymusa Richtera (1837-1899), który urodził się w Starym Wielisławiu, wtedy w Altwilmsdorf? Toż jego obrazy są tylu kościołach ziemi kłodzkiej, a przypominają o tym państwo Ciężkowscy [cóż to za wyjątkowa para pisaliśmy m.in. TUTAJ i TUTAJ]. Jak go zatem nie uznać za „swojaka”?

Henryk Grzybowski, który swoje zainteresowania skupia głównie na osobach mieszkających tu przed 1945 roku, tym razem napisał historię TMZK do czasów najnowszych. Ileż tam jest dat, nazwisk oraz przypisów, czyli aparatu naukowego. Bo „Rocznik Ziemi Kłodzkiej” to nie jest romans. Czy tak możemy„zachwycać naszą Ziemią Kłodzką”, jak chce Adam Łącki?

Tu tu dochodzimy do owego chytrego planu prezesa... Najpierw pomyśleliśmy, że Adam Łącki to stary wyjadacz i potrafi zapewnić frekwencję. Większość miejsc w auli wypełnili młodzi ludzie. Nie o pokazówkę tu jednak chodziło, jak nam się wydawało! Zaskakująco wielu z nich reagowało żywo na to, co się działo. Oby prezesowi TMZK udało się w działalność wciągnąć młodzież...

Jeśli niech, niech wyfruną stąd w świat z przekonaniem, że „ziemia kłodzka jest jak wspaniały tort”. Ta najbardziej smakowita warstwa, czyli jej mieszkańcy, jest niestety coraz cieńsza... Przybywa jednak nowych, w czym zasługę ma też Zbigniew Franczukowski, który od lat liczy atrakcje ziemi kłodzkiej, publikuje o nich kolejne książki [wydał już 5 tomów], a pracy mu nie braknie.

Radzimy sięgnąć po 30. tom „Rocznika...”, bo wiedzy, którą zawiera, gdzie indziej nie znajdziecie. Zaufajcie Dorocie Strug, „minister finansów” TMZK, Joannie Kraj-Plenkiewicz z Klub Biznesu Ziemi Kłodzkiej, Adamowi Jaśnikowskiemu, szefowi komisji finansów sejmiku dolnośląskiego czy Piotrowi Wdowiakowi ze Śnieżnickiego Klubu Biznesu, którzy siedzieli przy stole „prezydialnym”. To lokalni patrioci. [kot]

PS A panią Ewę, której rodzina żyła tu od wieków, i pana Wojciecha, którego ojciec przed wojną pracował w Stanisławowie, musimy dopytać: zakochali się, bo oboje kochali ziemię kłodzką czy odwrotnie. Obojętnie jak było, te uczucia nie słabną. A pasja? Młodsi niech się uczą! Nam się marzy, by następny „Rocznik...” storzyli badacze urodzeni w XXI wieku, którzy spróbują podważyć autorytet starszych.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)