WILKI zaatakowały uczestników święta miodu i pszczół w Lewinie Kłodzkim. Čí je to vina? Już to wiemy [FOTO]

wczoraj, 3 godz temu 2429 0

Gdy w sobotni wieczór w Lewinie Kłodzkim zaczął zapadać zmrok, na scenę wyszedł ON, Robert Gawliński z Wilkami. To była największa gwiazda Polsko-czeskiego święta miodu i pszczół. Myślicie, że nie stało się nic? Było słodko i zdrowo. I bańkowo... Przepraszamy: bajkowo.

Zanim Robert Gawliński zaśpiewał 5 lipca w Lewinie Kłodzkim „Jeden dzień, jedna noc...”, w naszym życiu już zrobiło się jakby piękniej. Święto miodu i pszczół to była okazja, by się przekonać, jak wiele jest warta ta gmina i jej dobre sąsiedztwo z Czechami. Są tacy, którzy twierdzą, że tyle naszego życia, ile pszczół wokół. A my dodajmy: ile będziemy brać z poczucia humoru naszych przyjaciół z południa. Czy to nie oczywiste?

Zespół Čí je to vina? z miasteczka Dobruška położonego niewiele ponad 20 kilometrów od Lewina Kłodzkiego mógł porwać do tańca nawet największych przeciwników podrygów. Gdybyśmy tylko dali mu szansę... To pomysł Jana Bałchana, dyrektora GOKiB w Lewinie Kłodzkim, który „odkrył” tych muzyków na imprezie u najbliższych sąsiadów, w miejscowości Olešnice v Orlických horách. I chwała mu za to! Są rewelacyjni.

Wiecie, skąd wzięła się nazwa zespołu? Muzycy lubią oglądać filmy. W jednym z nich pewna żona robi wyrzut swojemu mężowi: – Znowu tyle pijesz... Ten odpowiada: – Čí je to vina? [czyli: „Czyja to wina?”]. W Lewinie Kłodzkim, gdy czescy muzycy to wyjaśniali, nawet nasze żony się z tego śmiały. Cóż, sześciu facetom w krótkich portkach więcej się wybacza... Zapamiętajcie tę nazwę, bo – mamy nadzieję – wkrótce wrócą.

A kto nie lubi zdrowej słodyczy miodu czy innych produktów, które oferują nam pszczoły i ich opiekunowie w pasiekach [są tacy?!], ten mógł wziąć udział w rywalizacji o przecudne miodowe zestawy. Wiecie, ile emocji może wzbudzić konkurs zbijania ramek na czas? Wygrały go panie Ania i Hania. Co to są ramki, takie ramki, nie musimy chyba tłumaczyć, gdzie – na szczęście – mamy tylu pszczelarzy. To wyjątkowi ludzie.

Tacy też są Joanna Klimek-Szymanowicz, wójt gminy Lewin Kłodzki i jej mąż Paweł Szymanowicz razem prowadzący pasiekę, a adeptów tej cudownej sztuki pani wójt instruowała nawet na kolanach [pan Paweł był bardziej stateczny]. Może właśnie pszczelarstwo na stałe stanie się znakiem rozpoznawczym dorocznego święta Lewina? Kibicujemy temu! Choć nie można tam nie odwiedzić kolekcji związanej z Violettą Villas.

Oczywiście nie da się opowiedzieć trwającej kilkanaście godzin imprezy w najdłuższym nawet tekście. Bieg, zabawy, hulanka, swawola i ta grochówka od strażaków z OSP.... To nasz absolutny numer jeden na kulinarnej liściem przebojów lewińskiego święta. A malkontentom wyjaśnimy wprost: czasem nie jest aż tak ważne, co jemy, ale kto nam to podaje [panowie, sprawdźcie w naszej galerii, a uwierzycie].

Aż przyszła TA pora, około 21:15. Na scenie pojawił się Robert Gawliński, a powitał go tłum. W pierwszym rzędzie, tuż przy scenie, fanki Wilków, czyli pani wójt i jej zastępczyni Karolina Łuszczki, które przez cały dzień uwijały się niczym pszczółki. Czy toś narzekał? Jeśli tak, to... hmm... proponujemy, by się zastanowił. Nad sobą... Impreza była kapitalna, bo taki jest Lewin Kłodzki. – Na na na na, Leeewin – śpiewali Czesi. [kot]

* Projekt współfinansowany przez Unię Europejska w ramach  Programu Interreg Czechy-Polska.
* Projekt współfinansowany z budżetu Powiatu Kłodzkiego w ramach konkursu „Kultura w Powiecie Kłodzkim”

Dodaj komentarz

Komentarze (0)