Można w Kłodzku z dreszczykiem opowiadać o jego niemieckiej przeszłości. I szukać w niej uniwersalnych wartości [FOTO]
To, co wyprawiają Joanna Jakubowicz, Krzysztof Miszkiewicz i kierowane przez niego Muzeum Ziemi Kłodzkiej, którzy mobilizują tak licznych mieszkańców, przechodzi ludzkie pojęcie. Tym razem przeszliśmy bowiem prawdziwą drogę krzyżową – przez Wyspę Piasek do klasztoru oo. franciszkanów – by na poszczególnych stacjach rozważać los mieszkańców Kłodzka/Glatz/Kladska.
Doroczne już widowisko historyczne znane pod nazwą Nocne zwiedzania miasta z dreszczykiem w piątek, 8 sierpnia, miało zaskakujący temat: „Pod wodą. Powódź w Kłodzku w 1938 roku”. Co nas, którzy z trudem i mozołem podnosimy się ze zniszczeń wywołanych przez kataklizm z 2024 roku, mogły obchodzić doświadczenia Niemców z ówczesnego Glatz?! A jednak... I nie była to niezdrowa ciekawość.
Joanna Jakubowicz scenariusz tego wydarzenia stworzyła na podstawie relacji, dokumentów, artykułów z gazet sprzed 87 lat. Śledząc jednak słowa wypowiadane przez aktorów, nie mieliśmy wątpliwości: to o nas! Jak inaczej tłumaczyć łzy stojącej obok nas kobiety, gdy usłyszała: „Wyspa Piasek została sama”? Albo spontaniczne oklaski, gdy dziękowano za wysiłek strażakom? Strażakom z 1938 roku!
Na ulicy Grottgera, dokąd dotarliśmy z rzeką ludzi, obejrzeliśmy spektakl „Zła rzeka”. I znowu myśleliśmy sobie: jakaż ona kusząca, ponętna, wreszcie... naprawdę zła, gdy chlusnęła w nas wodą z wiadra. Dyrektor Miszkiewicz na sam koniec zadał jednak kluczowe pytanie: – Czy rzeka może być zła? Przecież od zawsze nam towarzyszy. To człowiek ją zabudowuje, a potem ma do niej żal. Bo mamy, prawda?
Nie wiemy, jak wam opowiedzieć o przejściu przez kościół i klasztor oo. franciszkanów... Serce pęka za każdym razem, gdy widzi się tam straty po powodzi. To samo czuli z pewnością Niemcy w 1938 roku, nasi poprzednicy w 1997, a teraz my. To uniwersalny los mieszkańców Kłodzka/Glatz/Kladska. Podziwiamy przepiękną Nysę Kłodzką, a potem na nią wyrzekamy... Kto przerwie ten zamknięty krąg?
Historia nauczycielką życia [łac. Historia magistra vitae], jak twierdzili starożytni... Bliższy nam Jan Kochanowski (1530-1584) pisał, gdy nie rzeka, a Tatarzy spustoszyli Podole: „Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi”. Ale to zupełnie inna historia... Za tę, naszą, choć niemiecką, dziękujemy raz jeszcze Joannie Jakubowicz i wspaniałym kłodzczanom. TO BYŁO WYDARZENIE. [kot]
PS Wiadomo, co działo się w Niemczech w 1938 roku. Niemieckimi duszami i sercami zawładnął Hitler. Tak było też w Glatz. Istniała tylko jedna organizacja młodzieżowa. Jak opowiadać historię nie ukrywając tego, jednocześnie dotykając istoty, czyli istoty człowieczeństwa? Wszyscy chętni po korepetycje powinni zgłaszać się do Joanny Jakubowicz. A w sprawie rybek do ich autorki Malwiny Karp!
Przeczytaj komentarze (1)
Komentarze (1)